piątek, 27 czerwca 2014

#15 - "Przeprosiny nie sprawią, że o tym zapomnę."

         Ani trochę nie podobało mi się to, że miałam opuścić Nowy Jork. Co prawda nienawidziłam tego miasta i jeszcze dwa tygodnie temu marzyłam o tym, żeby stąd wyjechać, ale teraz ta wizja niezbyt mi się podobała. Justin zapewnił mnie, że zajmie się James'em i gdy już będzie po wszystkim, to będę mogła wrócić. Nie chciałam, żeby brudził sobie nim ręce. Dobra jakby nie patrzeć, to zrobił mi krzywdę, ale cholera nie jestem aż taka okrutna, nie chcę by spędził resztę swojego życia w więzieniu. Justin po prostu podczas swojej drogi się zagubił i teraz szuka wyjścia z tego całego bałaganu. Wybrał nie ten zakręt co trzeba i teraz najzwyczajniej w świecie szuka wyjścia. Cały czas ciekawiło mnie to skąd zna James'a, ale nie jestem na tyle odważna, żeby go się o to zapytać.
         Z hukiem położyłam walizkę na panelach, która była kurewsko ciężka. Nie miałam pojęcia na jak długo wyjeżdżam, więc wolałam się porządnie spakować. Cicho westchnęłam, po czym usiadłam na brzegu łóżka i zębami chwyciłam moją dolną wargę. Nagle drzwi od mojego pokoju się otworzyły, więc podniosłam wzrok i spojrzałam na Justina.
         - Nie chcę wyjeżdżać. - powiedziałam patrząc na szatyna. Z ust chłopaka wydobyło się westchnięcie, po czym podszedł bliżej mnie i przykucnął przy mnie.
         - Nie masz pojęcia do czego ten człowiek jest zdolny, nie chcę aby stała Ci się krzywda. - spojrzał w moje oczy, a ja westchnęłam i skierowałam wzrok na jego brązowe tęczówki. Otwierałam już usta by wypomnieć mu to co mi zrobił, ale zaraz sobie uświadomiłam, że Justin naprawdę tego żałuje i nie powinnam mu o tym przypominać na każdym kroku.
         - Co zamierzasz mu zrobić? - zapytałam marszcząc brwi, a na moim czole pojawiła się charakterystyczna zmarszczka. Bieber przejechał palcami po swoich włosach, po czym podniósł się do pozycji stojącej.
         - To nie jest ważne. - odparł nonszalancko, po czym wzruszył ramionami. Przewróciłam oczami i prychnęłam.
         - Dla mnie jest. - syknęłam przez zaciśnięte zęby, a Justin posłał mi wymowne spojrzenie. Chciał mi nim przekazać, że i tak mi nic nie powie, więc mam się zamknąć.
         - To masz pecha.
         - Faktycznie go mam. Chłopak, który niegdyś wyrządził mi krzywdę, teraz chce mi pomóc i uratować mi życie. Wow super. - zironizowałam, po czym zaplotłam ręce na piersiach i spojrzałam na Justina spod przymrużonych powiek.
         - Ile razy mam cię przepraszać? - warknął patrząc na mnie.
         - Przeprosiny nie sprawią, że o tym zapomnę. - syknęłam, a następnie wyszłam ze swojego pokoju trzaskając drzwiami. Wiem, że jeszcze parę minut wcześniej mówiłam, że nie powinnam wypominać Justinowi jego błędów, ale cholera nie umiem o tym od tak zapomnieć. Co prawda czułam się przy nim teraz bezpiecznie, bo wierzyłam, że nie chce mnie skrzywdzić. Jednak cząstka mnie nadal żywiła do niego urazę, strach.

*
         Przytuliłam się do Christiana, następnie do Sereny, a na samym końcu do Ryana. Nie chciałam ich zostawiać, bo mimo wszystko zżyłam się z nimi. Jednak ufałam Justinowi i czułam, że to co mówi jest prawdą. James był zdolny do wszystkiego i nie zawaha się mnie skrzywdzić, jeśli tego zapragnie. Bałam się, że zrobi coś Justin'owi. Nie wybaczyłabym sobie tego, że wyjechałam, a on za mój błąd dostał po dupie. Może i dwa miesiące temu skakałabym z radości, gdyby Bieber'owi groziło niebezpieczeństwo, ale teraz jest zupełnie na odwrót.
         - Jesteś pewna, że chcesz wyjechać? - zapytała Serena patrząc na mnie. Westchnęłam, a następnie skinęłam głową. Oczywiście, że nie chciałam, no ale sami wiecie. - Mam nadzieję, że wrócisz szybko, bo sama nie wytrzymam z tymi trzema idiotami. - jęknęła, a ja się roześmiałam.
         - Idiotami? No wiesz ty co? - sapnął urażony Christian patrząc spod byka na swoją przyjaciółkę. - Ryan i Justin może są debilami, ale ja nie. - dodał, a ja zacisnęłam wargi w wąską linię, żeby nie zacząć się czasem śmiać.
         - Wmawiaj sobie. - mruknęła Serena. Christian przewrócił oczami, a następnie oparł się bokiem o framugę od drzwi. Zdecydowanie będzie mi brakować tych ich genialnych rozmów, pomyślałam.
         - Zapakowałem walizkę do bagażnika, możemy ruszać. - usłyszałam za sobą głos Justina. Skinęłam lekko głową, po czym ostatni raz przytuliłam się do moich przyjaciół żegnając się z nimi. Wiedziałam, że Ryan podejrzewa, że jest coś nie tak, ale na szczęście o nic nie pytał. Nie chciałam mu o tym mówić, a nawet jeśli, to i tak bym nie mogła.
         - Wrócę niedługo. - uśmiechnęłam się słabo do nich, a następnie nie czekając aż coś powiedzą, to zeszłam na dół po schodach.

*

         Obserwowałam mijający krajobraz zza szybą samochodu, jednocześnie cicho wzdychając. Razem z Justinem jechaliśmy już przez dobrą godzinę, a żadne z nas ani razu się nie odezwało. Głuchą ciszę wypełniał śpiew Ed'a Sheeran'a - I See Fire. Bardzo lubiłam tą piosenkę. Sam wokal i tekst powalał na kolana, ale jednak najbardziej podobała mi się gitara. Jakieś dwa lata temu grałam na gitarze, ale jakoś przestałam, ponieważ już mi się znudziła.
         Wypuściłam powietrze z ust, a następnie kątem oka spojrzałam na Justina. Chłopak patrzył na ulicę, jednocześnie marszcząc delikatnie brwi. Ręce były zaciśnięte na kierownicy, a palce wystukiwały rytm piosenki. Koniuszkiem języka nawilżył swoje usta, a następnie kolanami przetrzymał kierownicę i szybko wyjął z kieszeni paczkę papierosów. Skrzywiłam się, ponieważ nienawidziłam jak ktoś palił w moim towarzystwie.
         - Otworzysz okno? Nie cierpię tego smrodu. - zmarszczyłam czoło patrząc na Justina. On jedynie westchnął i wykonał moją prośbę nic się nie odzywając. Za bardzo nie wiedziałam o co mu chodzi. Znaczy domyślałam się, że jest na mnie obrażony za poranną kłótnię i szczerze mówiąc nie wiedziałam co mam zrobić. Przeprosić? Ale za co? No dobra może i trochę za często mu wypominam jego błędy, ale naprawdę staram się najbardziej jak umiem tego nie robić. Jednak gdybyście byli na moim miejscu, to nawet byście nie wsiedli z tym człowiekiem do jednego samochodu.
         - Justin.. - zaczęłam, ale zaraz przerwałam chcąc ubrać w słowa swoje myśli. Chłopak wypuścił z ust dym papierosowy i na mnie spojrzał. - Ja nie chciałam powiedzieć tego co powiedziałam rano, bo ci wybaczyłam, ale po prostu jest mi trudno o tym zapomnieć i musisz to zrozumieć. Doceniam to, że mi pomagasz i chcesz mnie chronić, naprawdę. Gdybym mogła cofnąć czas, to bym zupełnie inaczej, to wszystko rozegrała i nasza znajomość by się potoczyła zupełnie inaczej.
         - Amy nie musisz mnie przepraszać, bo wiem, że już zawsze będziesz do mnie żywiła uraz za to co ci zrobiłem. Ja sam nie umiem sobie tego wybaczyć, nienawidzę siebie za to. Nie wiń się za to, że nasza znajomość jest taka jaka jest, bo tylko i wyłącznie moja wina. Gdybym wtedy się ogarnął, to by kto wie czy byśmy teraz nie byli razem? Przyznam się bez bicia, podobałaś mi się wtedy. - powiedział, a następnie jego kąciki ust drgnęły do góry. - Po prostu przepraszam za wszystko. Gdy już zakończy się ta sprawa z James'em, to zniknę z twojego życia. Obiecuję.
         - Justin, nie. Zacznijmy od nowa naszą znajomość. Te wszystkie feralne wydarzenia zostawmy za sobą. - stwierdziłam, a Bieber zamrugał parę razy oczami jakby nie dowierzał, że usłyszał, to z moich ust. - Jestem Amelia, a ty? - zawiesiłam dłoń w powietrzu, a Justin się zaśmiał i spojrzał nam nie rozbawiony. Zdjął jedną rękę z kierownicy i uścisnął moją.
         - Justin. Naprawdę nie mam zielonego pojęcia skąd się wzięłaś w moim samochodzie, ale właśnie jadę do Bostonu. - powiedział chcąc ukryć swoje rozbawienia w głosie, ale niezbyt mu to wychodziło. Ja sama się zaśmiałam pod nosem.
         - Też nie wiem jak się tu znalazłam, magia kurde. - pokręciłam głową, a po chwili oboje wybuchnęliśmy śmiechem na cały samochód. - Wiesz, że ja też jadę do Bostonu? No popatrz jaki zbieg okoliczności. - dodałam, kiedy już przestaliśmy się śmiać. Justin otworzył usta by coś powiedzieć, ale nagle usłyszałam głośny strzał i nasz samochód gwałtownie zahamował powodując, że aż pochyliłam się do przodu. Przełknęłam głośno ślinę i obróciłam się za siebie, a tam zobaczyłam.. James'a, który uśmiechając się triumfalnie szedł w stronę naszego samochodu.
         - Wszystko będzie dobrze Amy, obiecuję. - usłyszałam szept Justina, a następnie poczułam jak chwycił moją dłoń i splótł nasze palce razem ściskając ją.

~ * ~

W końcu dodałam ten cholerny rozdział. Naprawdę przepraszam, że tak późno.. Ale wena strasznie mi nawala. Muszę z przykrością przyznać, że został jeszcze jeden, albo dwa rozdziały i koniec opowiadania. Wiem, że szybko.. Ale po prostu nie mam pomysłu na dalszą część i po za tym wymyśliłam już zakończenie. Przepraszam. 

JEŚLI CZYTASZ, TO SKOMENTUJ. TO SPRAWIA UŚMIECH NA MOJEJ TWARZY, MOBILIZUJE DO DALSZEGO PISANIA


Szablon by Selly